......
Słońce świeci ale jest smutno. Ludzie się od siebie odsuwają, gdy ktoś kichnie to myślą czy na psiarnię nie dzwonić już czasem...
To co zachodzi w naszym otoczeniu jest bardzo trudne. Siedzimy w chałupach, stronimy od ludzi, unikamy spotkań które bywają dla nas największą (czasem niemal jedyną) radością.
Ludzie praktycznie przestali mi płacić gotówką. Przelewy lub karty. Kombinujemy nawet jak ten terminal przekazać (może rzucając i odkażając w locie spirytusem...?). Szkoda, że płatności bez PIN z takim małym limitem - bo jeszcze guziki trza dotykać....
Ja ich znam niektórych ponad 10 lat. Poznawałem ich młodziutkie przyszłe żony, oglądałem zdjęcia niemowląt, wiedziałem gdy złamali nogę czy stracili pracę albo znaleźli nową lepszą. Jak pojechali do USA czy Gruzji to dostałem fotki. Czasem rozstanie przepoczwarzało się w godzinną ciepłą dyskusję. Teraz machamy sobie z trzech metrów jak trędowaci.....
Jasne - jest źle. Co boli - nie możemy okreslić perspektywy powrotu pozytywności. Nasz 4 kwietnia w zasadzie usechł. Ale to nie jest nic strasznego - bo jeśli widzimy szansę na światło i wierzymy w wyjęcie głowy z dupy - to mamy w garści przepotężny oręż. Tego się trzymajmy.
Jestem dość uciążliwie chory (ale nie mam gorączki i suchego kaszlu :-)). W czwartek myslałem w pracy, że umrę - powtarzałem sobie tylko pod nosem (jestem zajebisty, niezniszczalny, zajebisty, niezniszczalny, przetrwam choć nie bardzo znam kogoś kto potrafi przepłynąć podobnie gęstą gnojówkę) - i dałem radę biorąc siłę z marzenia o tych wolnych trzech zajebistych dniach - które są moje, ulepione, własne, w garści. Ogólnie ubiegły tydzień mimo przeszkód ukończyłem w dobrym stylu - i gdyby było trzeba przychorować nawet tydzień to da się to zrobić. I umiem przyznać sobie, że to jest bardzo dużo - sukces w warunkach wszechobecnej lipy.
Teraz odpoczywam - jem, nadrabiam zaległości w czytaniu, oglądaniu i relaksie. Coś tam wkurza, coś tam boli, wieża zamknięta od zewnątrz - ale dach ze złota widzę :-)
No i teraz tak.... Łza w oku się zawija gdy przypomnę sobie jak to do chuja było drzewiej.... TAKĄ jednostkę bardzo chciałem rozdeptać, zutylizować.... Coś się wydarzyło, ktoś czymś dotarł, spojrzał w oczy, powtórzył powoli - i stopniowo, ciężko, nieraz z płaczem - poszło. Poszło - i jest. Poszło - i będzie. I tak zostanie - obronię to ramieniem i trochę głową :-)
Mi